Tak zastanawiałem się od czego by tu zacząć to opowiadanie …
Czy od początku czy od teraz …
Postanowiłem pisać na bieżąco a w trakcie gdy nic nie będzie
się działo ciekawego , będę dodawał historie które pamiętam z przeszłości .
A więc zaczynajmy .
.LOONDYN I DZIWNY FART MUSI BYĆ.
Obecnie znajduję się w Londynie , którego serdecznie nie lubię
…. Dlaczego ? po 1 przez kosmiczne ceny jakie tutaj są , po 2 słabe imprezy ,
po 3 strasznie wolne i głupie metro :P (według moich opinii) no i po 4 wszyscy
tutaj mają tak poperdzielony akcent ,że czasem nie rozumiem naprawdę
najprostrzych pytań . Np. ostatnio moja Bookerka usiłowała zadać mi pytanie „Do
you go party?” pytała tak 6 razy azwkońcu ktoś inny podszedł i zapytał
dokładnie tosamo i zrozumiałem od razu .
No ale nie o tym będę pisał bo to akurat nudne :P
Dzisiaj mamy 02 maja 2012 rok . Mam prace w Londynie dla
marki Reiss ,która powinna rozpocząć się o 9.30 i twrać do 17.30. Pewnie by tak
było gdyby nie to że przyszedłem o 30 minut spóźniony , dlaczego …? No właśnie
tu zaczyna się dość smieszna historia w której moje GŁUPIE SZCZĘŚCIE znowu się
przydało (uprzedzam że chyba w każdym poście będzie mowa o tym SZCZĘŚCIU )
Więc.
Wstałem sobie grzecznie o 7 rano by bez problemu dotrzeć na
callback na 8.45 a potem do pracy na 9.30 . No ale że genialny Tomek nie
posiada czegoś takiego jak mapa Londynu
a jedyna moja mapa to Google która działa tylko podczas podłączenia do
internetu postanowiłem że wcześniej powłączam sobie strony internetowe z tą
mapką i z adresami , i na castingi będę chodził z laptopem , jak będę
potrzebował mape to będę wyłaczał hibernacje i będę widział mapke na kompie. No
ale niestety gdy już byłem w metrze i wyciągnołm laptopa okazało się się , że
niechcąco nie właczyłęm Hibernacji tylko zamkniecie systemu , co spowodowało
wyłączenie map adresów itp. Itd. … Więc Szałański został bez niczego na 10
minut przed planowym dojściem na casting …
Naszczęscie w Główce coś tam mi switało na jakiej stacji metra wyśasc i
jak trafić na tą ulice gdzie był casting , jednak nie pamiętałem numeru ani
nazwy klienta ani nic … Gdy już chodziłem jak obłakany po ulicy nagle
zobaczyłem piękną literkę „M” oznaczającą mc.donalda. :D Youuupinaszczęscie jakiś mądry człowiek wpadł
na pomysł by w M dać darmowe WI-FI więc mogłem wszystko zpowrotem poodświerzać
i trafić tam gdzie chciałem . Oczywiście zajęło mi to więcej czasu wiec na
castingu znalazłem się 9.15 a w pracy 9.55 … no ale wszystko skończyło się
nieoczekiwanie dobrze
W pracy naszczęcie też byli zemnie zadowoleni pomimo
spóźnienia i już oznajmili ,będą bookowali mnie na następny raz jak tylko będę
miał okazje znowu trafić do Londynu
No a to tylko
początek dnia … heheh
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz