Instagram

Translate

sobota, 18 stycznia 2014

Dziwny fart musi być

Tak zastanawiałem się od czego by tu zacząć to opowiadanie … Czy od początku czy od teraz …
Postanowiłem pisać na bieżąco a w trakcie gdy nic nie będzie się działo ciekawego , będę dodawał historie które pamiętam z przeszłości .
A więc zaczynajmy .
.LOONDYN I DZIWNY FART MUSI BYĆ.
Obecnie znajduję się w Londynie , którego serdecznie nie lubię …. Dlaczego ? po 1 przez kosmiczne ceny jakie tutaj są , po 2 słabe imprezy , po 3 strasznie wolne i głupie metro :P (według moich opinii) no i po 4 wszyscy tutaj mają tak poperdzielony akcent ,że czasem nie rozumiem naprawdę najprostrzych pytań . Np. ostatnio moja Bookerka usiłowała zadać mi pytanie „Do you go party?” pytała tak 6 razy azwkońcu ktoś inny podszedł i zapytał dokładnie tosamo i zrozumiałem od razu . 
No ale nie o tym będę pisał bo to akurat nudne :P

Dzisiaj mamy 02 maja 2012 rok . Mam prace w Londynie dla marki Reiss ,która powinna rozpocząć się o 9.30 i twrać do 17.30. Pewnie by tak było gdyby nie to że przyszedłem o 30 minut spóźniony , dlaczego …? No właśnie tu zaczyna się dość smieszna historia w której moje GŁUPIE SZCZĘŚCIE znowu się przydało (uprzedzam że chyba w każdym poście będzie mowa o tym SZCZĘŚCIU )
Więc.
Wstałem sobie grzecznie o 7 rano by bez problemu dotrzeć na callback na 8.45 a potem do pracy na 9.30 . No ale że genialny Tomek nie posiada czegoś  takiego jak mapa Londynu a jedyna moja mapa to Google która działa tylko podczas podłączenia do internetu postanowiłem że wcześniej powłączam sobie strony internetowe z tą mapką i z adresami , i na castingi będę chodził z laptopem , jak będę potrzebował mape to będę wyłaczał hibernacje i będę widział mapke na kompie. No ale niestety gdy już byłem w metrze i wyciągnołm laptopa okazało się się , że niechcąco nie właczyłęm Hibernacji tylko zamkniecie systemu , co spowodowało wyłączenie map adresów itp. Itd. … Więc Szałański został bez niczego na 10 minut przed planowym dojściem na casting …  Naszczęscie w Główce coś tam mi switało na jakiej stacji metra wyśasc i jak trafić na tą ulice gdzie był casting , jednak nie pamiętałem numeru ani nazwy klienta ani nic … Gdy już chodziłem jak obłakany po ulicy nagle zobaczyłem piękną literkę „M” oznaczającą mc.donalda. :D  Youuupinaszczęscie jakiś mądry człowiek wpadł na pomysł by w M dać darmowe WI-FI więc mogłem wszystko zpowrotem poodświerzać i trafić tam gdzie chciałem . Oczywiście zajęło mi to więcej czasu wiec na castingu znalazłem się 9.15 a w pracy 9.55 … no ale wszystko skończyło się nieoczekiwanie dobrze 

W pracy naszczęcie też byli zemnie zadowoleni pomimo spóźnienia i już oznajmili ,będą bookowali mnie na następny raz jak tylko będę miał okazje znowu trafić do Londynu 


 No a to tylko początek dnia … heheh



<ARCHIWUM Z LONDYNU>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz